A jeśli nie chce ci się sprzątać…

Jak ustaliliśmy, sprzątanie nie należy do naszych ulubionych aktywności. Nie raz zastanawialiście się pewnie, co zrobić, aby mimo to żyć w ładzie i porządku. To proste! Tych kilka porad sprawi, że wasz dom zawsze będzie lśnił czystością.

Dlaczego nie lubimy sprzątać? Bo to pożeracz i tak już deficytowego czasu. Samo odkurzanie mieszkania zajmuje średnio 15 min dziennie. Kwadrans to niby niewiele, ale gdy czynność tę powtarzamy każdego dnia (przy dzieciach czy zwierzętach to raczej wskazane), to ten czas znacznie nam się wydłuża. Tygodniowo odkurzanie zabiera nam ponad 1,5 godz. z życia, miesięcznie ok. 7 godzin. W skali roku wychodzi, że niemal cztery doby spędzamy na usuwaniu z podłogi kurzu, resztek po jedzeniu, włosów i sierści. Zamiast tego można by zorganizować miły weekendowy wypad, prawda?

Sprzątanie to nieustanny konflikt interesów. Z jednej strony przecież dobrze się czujemy, gdy nasza przestrzeń jest czysta i uporządkowana, a z drugiej po całym dniu spędzonym w pracy ostatnią rzeczą, na jaką mamy ochotę, jest bieganie z mopem po pokojach. Są jednak metody, które sprawią, że wasze domy zawsze będą lśniły czystością, a wy będziecie mieć mnóstwo czasu dla siebie! Musicie jedynie wcielić w życie tych kilka prostych kroków.

Formuła, która sprawia, że naczynia są czyste i lśniące
Usuwa nawet trudne zabrudzenia
Doskonale się sprawdza w walce z tłuszczem
Formuła, która sprawia, że naczynia są czyste i lśniące
Usuwa nawet trudne zabrudzenia
Doskonale się sprawdza w walce z tłuszczem
Czy da się nie sprzątać? Oczywiście! Ale można to też robić z głową, korzystając z pomocy Ludwika.
Czysty dom? Bez tego ani rusz

Jak wiadomo, jednym z największych wrogów porządku jest gotowanie. Przygotowanie dwudaniowego obiadu dla całej rodziny potrafi sprawić, że kuchnia wygląda jak po przejściu tornado. Sterta naczyń zalegająca w zlewie, utłuszczona płyta indukcyjna, klejący się blat, zachlapana podłoga. Jednym słowem: armagedon! A przecież wystarczyłoby… nie jeść. Jeśli zrezygnujecie z posiłków w domu, w waszej kuchni każdego dnia będzie panowała nieskazitelna czystość. Spróbujcie! Oczywiście najpierw posprzątajcie przestrzeń po ostatnim gotowaniu, najlepiej z Ludwikiem.

Idźmy dalej. Każde lustro, drzwi, ściany i wszelkie połyskujące powierzchnie w waszych mieszkaniach są mocno upalcowane? Znacie ten widok? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że nie mieszkacie sami i ukradkiem wprowadziły się do was małe stworzenia, powszechnie zwane dziećmi. Ich dłonie na szkło reagują jak magnes. Tutaj, chcąc rozwiązać problem, wachlarz możliwości macie naprawdę szeroki. Wszystko zależy od inwencji. Możecie np. zakładać maluchom rękawiczki, a jeszcze lepiej kombinezon ochronny. Gwarantujemy, że odciski palców znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pod warunkiem, że najpierw je wytrzecie, w czym pomoże wam płyn do mycia szyb i luster Ludwik.

Krok trzeci: rozwiązanie problemu sierści. Włosy, które na pewno nie należą do was, zaczęły pojawiać się na podłodze, kanapie w salonie, łóżku w sypialni, zasłonach i na ubraniach? Może to świadczyć, że staliście się posiadaczami udomowionego gatunku ssaka, traktowanego przez niektóre ujęcia systematyczne za podgatunek wilka, a przez inne za odrębny gatunek, opisywany pod synonimiczną nazwą Canis lupus familiaris. W skrócie: pies domowy. Wielce prawdopodobne, że jego pojawienie się można bezpośrednio powiązać z pojawieniem się dzieci. A zatem już doskonale wiecie, co robić – tak, może wam się przydać kombinezon ochronny.

A może wspólne sprzątanie?

To tylko kilka przykładów, jak skutecznie poradzić sobie z nieporządkiem w mieszkaniu. Reasumując, utrzymanie czystości naprawdę nie wymaga od nas wiele poświęcenia...

Gdybyście jednak uznali, że na razie nie będziecie wprowadzać tych porad w życie, to pozostaje wam żmudne codzienne sprzątanie. Najlepiej robić to wspólnie, bo to zawsze szybciej, sprawniej, a i pozytywnie czynność ta wpływa na więzi rodzinne. Zresztą, jak wynika z badania zleconego przez markę Ludwik, Polacy coraz częściej w równym stopniu dzielą się obowiązkami domowymi. I tak: wspólne zajmowanie się dziećmi zadeklarowało 36 proc. ankietowanych, a w przypadku zwierząt odsetek odpowiedzi wyniósł 31 proc. Sprzątanie naprawdę da się lubić!

Jak dbano o czystość naczyń przez wieki?

Woda, napary ziołowe, popiół, piach, ocet – oto poprzednicy dzisiejszego płynu do mycia naczyń. Długi proces ewolucji w kuchennych porządkach sięga starożytności i na przestrzeni wieków przybierał zupełnie różne formy. Choć trudno sobie to wyobrazić, czasem z mycia naczyń zupełnie rezygnowano…

Dawne techniki mycia naczyń dziś mogą nas przyprawić o mdłości i skutecznie odebrać apetyt. Historia czystości ewoluowała bardzo powoli i wiele lat upłynęło, zanim w kuchniach pojawiły się prawdziwe środki myjące. W dawnych czasach na stan higieny – zarówno domu, jak i jego właścicieli – wpływały takie czynniki jak: status materialny, dostęp do wody, a nierzadko także religia. Stosunek do czystości różnił się też w zależności od stopnia oświecenia społeczeństwa. Historycy podkreślają, że dziś pod tym względem najbliżej nam do czasów starożytnych, gdzie czystość utożsamiano ze zdrowym ciałem i umysłem. Nie bez przyczyny średniowiecze w Europie określa się mianem wieków ciemnych i brudnych. Stopień oświecenia w tamtych czasach dorównywał poziomowi higieny, a ten pozostawiał wiele do życzenia – zarówno w domach, jak i na ulicach.

Na szczęście, wraz rozwojem nauki rosła także potrzeba higieny. Do momentu wynalezienia pierwszych detergentów utrzymanie czystości i porządku było dla naszych przodków niemałym wyzwaniem. Jeszcze nasze prababki do mycia naczyń używały samej wody albo… piachu, a na stworzenie pierwszego myjącego detergentu do naczyń w Polsce trzeba było poczekać aż do lat 60. XX w.

Czysto jak w starożytności

Dawne cywilizacje kojarzymy nie tylko z propagowaniem nauki i rewolucyjnymi wynalazkami, ale także z zamiłowaniem do higieny. Według ówczesnej filozofii zdrowe, czyste ciało to zdrowy duch, a co za tym idzie – długie i szczęśliwe życie. Czy jednak zamiłowanie do łaźni publicznych, kąpieli w ziołach, olejkach i płatkach kwiatów przekładały się na czystość przestrzeni kuchennej i naczyń? Cóż, na pewno nie w takim stopniu jak obecnie, skoro do sprzątania i mycia sprzętów używano jedynie wody. Ale trzeba przyznać, że już wtedy szukano skutecznego środka, który pomógłby w walce z brudem. Za pierwszych odkrywców prototypu dzisiejszego mydła uważa się Babilończyków, którzy połączyli wodę z popiołem i tłuszczem, uzyskując w ten sposób uniwersalny środek do higieny osobistej i mycia domowych powierzchni.

Receptury na produkt myjący szukali także starożytni Egipcjanie, którzy co i rusz ulepszali skład mydła, uzupełniając jego działanie wyciągami z ziół. Produkt ten służył w kraju faraonów nie tylko do higieny osobistej, ale także do zmywania naczyń, sprzątania i prania odzieży. Miłośnikami czystości byli także Grecy, ale starali się o nią dbać bez użycia wody. Do mycia ciała i czyszczenia brudnych powierzchni używali głównie pumeksu, piasku lub popiołu.

Wieki ciemne, wieki brudne…

Nie bez przyczyny średniowiecze w Europie kojarzy nam się z wszechobecną ciemnotą, brudem i wysoką umieralnością. To zdecydowanie najbardziej niechlubne lata pod względem higieny. Z historycznych źródeł wynika, że o czystość w średniowieczu nie dbano w ogóle – zarówno wśród arystokracji, jak i najuboższych grup społecznych. Skoro ludzie w tamtych czasach myli się od wielkiego dzwonu, można się też domyślać, że nikt nie zawracał sobie głowy czystością kuchennej przestrzeni i naczyń. Tym bardziej że w tamtych czasach stroniono od wody, uważając, że jest ona przyczyną wielu groźnych chorób. Brak nawyku sprzątania i dbania o czystość był często przyczyną wielu chorób, które dziesiątkowały ludność w zastraszającym tempie.

Warto dodać, że średniowieczne domostwa liczyły znacznie więcej domowników niż współczesne gospodarstwa domowe. Razem z panem domu i jego najbliższą rodziną mieszkali często także dalsi krewni oraz służba i podwładni. W ubogich chatach panował jeszcze większy ścisk, który przekładał się także na wszechobecny brud i nieład. Aż do XIV wieku jedynym środkiem myjącym była woda, którą czerpano z rzek, jezior albo studni, jednak ograniczony dostęp do jej źródeł sprawiał, że naczynia i ganki przez długi czas pozostawały brudne i używano ich wielokrotnie, zanim wreszcie doczekały się mycia. Pod koniec średniowiecza do łask wróciło mydło, ale w zupełnie innej formie niż to używane przez starożytne cywilizacje. Był to jednak produkt luksusowy, używany przez nielicznych i traktowany jako środek higieny osobistej.

Wspólne kufle i talerze. Biesiady w Rzeczpospolitej szlacheckiej

Polska czasów sarmackich słynęła z gościnności i stołów suto zastawionych jadłem, ale przybysze odwiedzający polskie domy wspominali coś jeszcze – brudne naczynia, które skutecznie zniechęcały do kosztowania lokalnych przysmaków. Najbrudniejsze były naczynia ze srebra i cyny, których mycie wymagało nie lada wysiłku. Dlatego też przezorni i pedantyczni goście woleli spożywać posiłki na szklanej, fajansowej lub porcelanowej zastawie, którą czyściło się znacznie łatwiej, nawet przy użyciu samej wody.

Do XVIII w. czystość naczyń była dla Polaków wartością drugorzędną. Podczas hucznych zabaw i biesiad często jedzono i pito z tych samych talerzy, których używano jeszcze wielokrotnie, zanim trafiły do balii z wodą. Wkrótce jednak nawyk mycia zastawy stołowej i garnków zaczął się stopniowo upowszechniać, a czynność mycia i płukania naczyń wykonywano przy użyciu specjalnych mis, wanienek do wody lub kotłów miedzianych. Nadal jednak talerze, sztućce, misy i wazy zmywano w samej tylko wodzie, co sprawiało, że ich czystość była mocno dyskusyjna.

Woda, popiół, piach. Mycie naczyń w pierwszej połowie XX w.

Jeszcze w pierwszej połowie XX w. naczynia myto w samej wodzie albo "na sucho", używając w tym celu popiołu lub piachu. Takie praktyki można zobaczyć w wielu starych filmach, jak np. "Zaklęte rewiry" w reż. Janusza Majewskiego. Obraz przedstawiający kulisy funkcjonowania hotelowej restauracji obnażał przy okazji wiele słabości i braków tamtego okresu. Ani w luksusowych lokalach, jak filmowy "Pacyfik", ani w prywatnych gospodarstwach nie znano wówczas środków myjących, które skutecznie usunęłyby zaschnięty brud i tłuszcz. Dlatego też praca "na zmywaku" kojarzyła się z najgorszą chałturą i był nią obarczany personel o najniższych kwalifikacjach i doświadczeniu. Piaskowanie talerzy było żmudnym zajęciem, bo naczynia musiały się wyróżniać idealną czystością. Jakiekolwiek ślady brudu mogłyby zachwiać doskonałą renomą luksusowych restauracji.

Panie domu sięgały także po naturalne środki czyszczące, jak np. soda, ocet, który dobrze radził sobie z uporczywymi zabrudzeniami. W każdym domu było obecne mydło, ale nadal stosowano je głównie do higieny osobistej i mycia dużych powierzchni.

Pierwszy produkt do mycia naczyń pojawił się na polskim rynku 60 lat temu i od razu zrewolucjonizował życie milionów gospodyń domowych. Mowa oczywiście o kultowym Ludwiku, który nieprzerwanie od kilku pokoleń dba o czystość i połysk kuchennych naczyń. Twórcami receptury tego produktu byli inż. Hanna Majchert i inż. Zbigniew Korda z firmy Inco Veritas. W składzie słynnego detergentu znajdowały się nie tylko substancje rozbijające brud i tłuszcz, ale także komponenty na bazie oleju kokosowego, które skutecznie łagodziły działanie odtłuszczających detergentów. Przyjemność stosowania Ludwika zapewniał świeży, orzeźwiający zapach mięty. Początkowo płyn występował w prostej, szklanej butelce z łabędziem. Na przestrzeni lat opakowanie Ludwika ulegało licznym modyfikacjom, a w linii produktowej zaczęły pojawiać się nowe zapachy, jak np. cytryna, brzoskwinia czy aloes.

Ludwik pojawił się na polskim rynku w 1964 roku.
Był dostępny oczywiście w wariancie miętowym.
Występował w szklanej butelce o pojemności 250ml.
Ludwik pojawił się na polskim rynku w 1964 roku.
Był dostępny oczywiście w wariancie miętowym.
Występował w szklanej butelce o pojemności 250ml.

Popularność pierwszego polskiego płynu do zmywania spotęgowała także głośna kampania reklamowa pod hasłem "Ludwiku, do rondla!", do której rymowany test napisał znany polski poeta Ludwik Jerzy Kern. Była to pierwsza w Polsce kampania społeczna propagująca udział mężczyzn w obowiązkach domowych uważanych wówczas za typowo kobiece, wspierając równy podział prac domowych między kobietami i mężczyznami. W ten sposób przełamano odwieczny stereotyp kobiety sprzątającej. Lata mijają, Ludwik wciąż najbardziej znaną marką wśród płynów do mycia naczyń w Polsce. Jego pozycji nie zachwiało pojawienie się zmywarek, ani wysyp produktów zagranicznych koncernów. Polacy doceniają skuteczność Ludwika, ale także szanują jego długą historię i tradycję. Słynny miętowy płyn o wdzięcznym, męskim imieniu jest prawdziwym przyjacielem polskich rodzin oraz strażnikiem kuchennego porządku. I pewnie tak już pozostanie.

Ludwik strażnikiem kuchennego porządku. Ewolucja kultowego płynu do mycia naczyń

Lata lecą, a Ludwik wciąż cieszy się mianem najlepszego przyjaciela polskich gospodyń. Słynny płyn do mycia naczyń już od 60 lat dba o czystość naczyń w polskich domach. Przypominamy, jak narodziła się formuła Ludwika i jak ewoluował zgodnie z rynkowymi trendami.

Ludwik to nie tylko pierwszy kuchenny detergent na polskim rynku. To także symbol nowoczesności i wielkiej rewolucji – zarówno w kuchni, oraz promotor równego podziału obowiązków między kobietami i mężczyznami w domu i w społeczeństwie. W latach 60. XX w. szklana butelka z zielonym płynem, ozdobiona rysunkiem łabędzia, była synonimem nowoczesności. Zanim chemicy stworzyli formułę Ludwika, naczynia myto mydłem i wodą albo szorowano piaskiem. Od 1964 r. innowacyjny środek myjący stał w kuchni niemal każdego domu. Wówczas Ludwikowi przyświecały takie wartości jak postęp, wygoda i oszczędność czasu. Dziś do tej listy śmiało można dopisać także troskę o zdrowie i środowisko, bo ulepszony skład Ludwika jest łagodny dla skóry rąk, ma biodegradowalną recepturę i posiada pozytywny wynik badań dermatologicznych.

Z laboratorium do kuchni. Narodziny słynnego Ludwika

Zanim na polskich półkach pojawił się Ludwik, o środkach myjących naczynia, które można kupić w sklepie do użytku domowego mówiło się tylko za oceanem. Pod tym względem jednak szybko dogoniliśmy zachód. Pierwszy polski płyn do mycia naczyń powstał zaledwie kilka lat po premierze amerykańskiego detergentu. Praca nad unikalną formułą Ludwika trwała w latach 1963–1964, a jego współtwórcami są inżynierowie Hanna Majchert oraz Zbigniew Korda. Właścicielem patentu zostały Zjednoczone Zespoły Gospodarcze INCO. Na czym polegała wyjątkowość polskiego Ludwika? Naukowcy do produktu myjącego dodali j komponent bazujący na oleju kokosowym i olejek miętowy. Pierwszy składnik miał za zadanie podnosić jakość płynu ale przede wszystkim pielęgnować dłonie drugi natomiast uprzyjemniał czynność zmywania naczyń, pozostawiając przyjemny, świeży zapach mięty. Niedługo po pojawieniu się na rynku, Ludwik podbił serca milionów Polaków. Siłą marki było innowacyjne i skuteczne działanie, które pozwalało szybko uporać się z brudnymi naczyniami.

Co ciekawe, pierwsza linia produkcyjna Ludwika w niczym nie przypominała dzisiejszych zakładów fabrycznych. Przez krótki czas kultowy płyn wytwarzano we wnętrzach starego, drewnianego młyna przy ul. Pijarskiej w Górze Kalwarii, gdzie wcześniej produkowano już inne środki chemiczne. Sukces rynkowy szybko doprowadził do przeniesienia produkcji do nowo wybudowanego zakładu wykorzystującego najnowsze w tamtych czasach rozwiązania technologiczne. To tam Ludwik zaczął dalej ewoluować, aby jak najlepiej dopasować się do wymagań polskich gospodyń.

Przyjaciel kobiet i niezawodny strażnik kuchennego porządku

Polki pokochały Ludwika nie tylko za wygodę stosowania, ale także za rewolucyjny przekaz, który płynął z kampanii reklamowej tego produktu. Słynna akcja pod hasłem "Ludwiku do rondla" była pierwszą medialną inicjatywą, w której marka zachęcała mężczyzn do pomocy kobietom w codziennych porządkach.

Od momentu, gdy Ludwik zawitał do polskich domów, mycie naczyń szarym mydłem lub czyszczenie brudnych powierzchni piachem, octem lub popiołem odeszło w niepamięć. Czystość w kuchni i nieskazitelny błysk talerzy stał się wartością nadrzędną i wizytówką porządnej polskiej rodziny.

Od szkła do plastiku

W latach 60-tych opakowanie Ludwika w niczym nie przypominało współczesnego wizerunku tego produktu. Szklana butelka bez dozownika z prostą etykietą ozdobioną rysunkiem łabędzia była jednak w tamtych latach symbolem ogromnego postępu. Zielony płyn w szkle gościł w polskich kuchniach aż do 1969 r., kiedy Ludwik po raz pierwszy pojawił się w bardziej poręcznych butelkach z polietylenu wtórnego. Inco Veritas skupowało worki po nawozach rolniczych, z nich pozyskując surowiec. Na butelce z plastikowym korkiem widniała nazwa w nieco odświeżonej formie. Rok później pojemność opakowania została zwiększona z 250 do 500 ml, dzięki czemu produkt wystarczał na dłużej.

Do lat 90. wygląd i kształt butelki ulegały tylko nieznacznym modyfikacjom. Opakowanie wciąż jednak miało prostą linię i ciemnozielony kolor. Dopiero w 1992 r. Ludwik pojawił się na półkach w białej butelce ze znacznie zmodyfikowaną etykietą nadrukowaną bezpośrednio na butelce. Ta wersja opakowania była odniesieniem do późniejszych zmian, jakim ulegała butelka kultowego płynu do mycia naczyń. Z czasem jego kształt stał się nieco bardziej opływowy, a kolory na butelce żywsze, ale design wciąż nawiązywał do przeszłości, podkreślając historyczną wartość marki.

Współczesny Ludwik ma wiele wersji zapachowych.
Nowe, bardziej ergonomiczne butelki są jeszcze łatwiejsze do trzymania w dłoni.
Używanie go to czysta przyjemność.
Współczesny Ludwik ma wiele wersji zapachowych.
Nowe, bardziej ergonomiczne butelki są jeszcze łatwiejsze do trzymania w dłoni.
Używanie go to czysta przyjemność.
Tradycja i nowoczesność

Na przestrzeni lat Ludwik przeszedł ogromną metamorfozę, ale sentyment i zaufanie do legendarnego produktu pozostały niezmienne. Dzięki zaawansowanym technologiom receptura płynu jeszcze skuteczniej radzi sobie z tłuszczem i trudnymi zabrudzeniami. Znacznie bardziej poręczna i wygodna w użyciu butelka sprawia, że czynność mycia naczyń staje się jeszcze prostsza. Marka pielęgnuje swoją tradycję, ale nie boi się też wychodzić naprzeciw nowym technologiom i potrzebom współczesnego świata. Choć receptura płynu Ludwik od zawsze była tworzona z biodegradowalnych surowców, to w odpowiedzi na współczesne wyzwania związane z ochroną naszej planety, najnowsza jej wersja ulega biodegradacji całkowitej. Dzięki temu codzienny rytuał zmywania naczyń jest nie tylko przyjemny, ale także przyjazny dla naszej planety. Ludwik zmienia się wraz z naszymi potrzebami i aktualnymi trendami. Nic dziwnego, że mimo upływu lat wciąż jest nieodłącznym towarzyszem codziennych porządków w kuchni.